Nie daje mi to spokoju.
Parę lat temu, jak miałam jakieś 16–17 lat, wchodziłam na 6obcy i udawałam geja. Nie wchodziłam tam w celach seksualnych, zwykle tylko rozmawiałam, chyba trochę mnie to jarało (czytywałam gejowskie fanfiki, wiadomo). Wymyśliłam sobie jakieś fikcyjne dane (wygląd, rodzina itp.), którymi zawsze się posługiwałam, by nie plątać się w „zeznaniach”. Czasami faceci od razu się rozłączali, widząc, że trafili na innego faceta, czasem coś tam gadali, ale kończyli rozmowę (bywało, że z wyzwiskami), jak tylko mówiłam, że jestem homo (nie krzyczałam w pierwszym zdaniu, ale starałam się, by w miarę szybko wyszło to na jaw). Czasem proponowali też cyberseks, ale mówiłam, że nie jestem zainteresowana. Dziewczyny podobnie reagowały, a czasem chciały mnie nawracać cyberseksem.
Pewnego razu trafiłam na całkiem miłego chłopaka. Pogadaliśmy z minutę czy dwie, ja oczywiście (w moim mniemaniu subtelnie, ale kto to tam wie...) zdradziłam, że jestem gejem, i wtedy ten chłopak ani się nie rozłączył, ani nie zaczął mnie wyzywać. Lekko zmieszany, wyznał, że nie zna żadnego geja, i spytał, czy może zadać mi kilka pytań. Ja oczywiście się zgodziłam, pewna, że zapyta mnie o seks czy inne takie. Ale wbrew moim oczekiwaniom nie spytał ani o seks, ani o ewentualny kryzys seksualności. Zamiast tego pytał tylko, czy moi rodzice i znajomi wiedzą, jak zareagowali na tę wieść, czy mam chłopaka i czy dobrze mi się z nim układa oraz jeszcze parę takich zwykłych, życiowych pytań podyktowanych ciekawością, ale nie wszystkie pamiętam. Był bardzo miły, kulturalny, miałam wrażenie, że trochę mu niezręcznie, ale stara się wykorzystać tę szansę na poznanie inności, bo w końcu i tak jest anonimowy. Nie wyczułam też, żeby sam zastanawiał się nad swoją seksualnością, po prostu rozmawiał z kimś, kto był dla niego inny, a przez to nieco interesujący. Odpowiadałam, że wszyscy wiedzą, jakiej jestem orientacji, że nie mieli z tym problemu, że mam chłopaka i nawet razem mieszkamy. Na koniec podziękował za odpowiedzi, przeprosił za zajmowanie czasu (o ile dobrze pamiętam) i tyle, rozłączyliśmy się w takiej raczej miłej atmosferze.
Gryzie mnie to niesamowicie. Mam wielkie wyrzuty sumienia, bo to było okropne: zwyczajnie go okłamałam. To jego bycie miłym i nieco niezręcznym tak mnie dziś prześladuje, że jak czasem wieczorem mi się to przypomina, to aż mi potem źle się zasypia i głupio mi przed samą sobą, no po prostu głupio jak nie wiem. Jeżeli zatem ten chłopak to pamięta i jakimś cudem czyta to wyznanie oraz skojarzył, że to o nim, to chcę powiedzieć, że przepraszam. Naprawdę bardzo, bardzo mocno przepraszam. Ten chłopak brzmiał tak normalnie, ostrożnie, jakby rzeczywiście był tylko ciekawy i chciał uzyskać kilka odpowiedzi na frapujące go, zwyczajne pytania.
Przepraszam.