Jesteśmy z mężem 8 lat razem, mój mąż kłamie mi w żywe oczy, oszukuje, że np. jeździ do pracy na tzw. fuchy, a jeździ zupełnie gdzie indziej (nie, nie na dziwki i do kochanki i nie, nie jest gejem).
Chodzi o fakt, że ciągle tak kłamie, że aż mu można uwierzyć w te kłamstwa, a jak ja go nakryję na kłamstwie to się na mnie wkurza i do mnie rzuca, wyobrażacie sobie? Wybaczałam mu wiele razy kłamstwa. Dziś znów odkryłam kolejne.
Jak żyć w tak chorej sytuacji? Jestem głupia, że wybaczam, chyba dlatego, że tak bardzo go kocham. Ale już wariuję z tego wszystkiego, przeglądam telefon, szpieguję go, itp. On mówi, że mnie kocha, ale że wszystko to moja wina, bo ja mu czegoś zabraniam. Mam dusić w sobie i udawać, że nie wiem, czy wygarnąć wszystko?
Jak wygarnę to wiem, że to będzie już koniec, bo on się spakuje i po prostu wyprowadzi.