Wszytko zaczęło się długi czas temu, poznałem pierwszą dziewczynę, zakochałem się. Jako że długi czas czekałem na tą właściwą osobę, było to w okolicach 18 urodzin. Na początku bajka i wszystko układało się idealnie, dopiero z czasem jak mi spadły klapki z oczu zauważyłem, że dużo rzeczy dzieję się nie tak, jak powinno. Przestałem być dobry i kochany, zacząłem powiedzmy twardą ręką trzymać to wszystko w kupie, zrobiłem się stanowczy i dominujący. O dziwo, wszystko szło tak jak powinno i zaczęło być lepiej, dla mnie. Po długim czasie gdy powiedzmy przejąłem władzę w związku trochę zacząłem z nią przesadzać i uznałem, że nie takim człowiekiem jestem. Z natury jestem raczej dobry dla ludzi, a frustracje tym, że muszę wszystko trzymać w kupie na siłę mnie przytłoczyły i zrobiły ze mnie złego człowieka, miałem zszargane nerwy.
Nadszedł wtedy czas żeby się wreszcie ogarnąć, jak pomyślałem, tak zrobiłem. Nie wszystko zmieniło się od razu, ale z czasem było ze mną coraz lepiej, a ja czułem się lepiej z samym sobą. Co się potem okazało? Tylko kiedy zacząłem być lepszy, znowu zaczęły się problemy, a niedługi czas później zostałem już sam. Doszedłem do wniosku, że wszystko było na siłę i to po prostu nie było to, pozbierałem się i ruszyłem dalej. Pozostał trochę niesmak bo ja byłem w stanie od początku dać dużo od siebie, a ona niestety nie. To było jednostronne uczucie, które mnie niszczyło.
Następna dziewczyna, tym razem nie poczułem nic, mimo tego, że bardzo chciałem. Wspominam o tym dlatego, że w jakiś sposób moja obojętność sprawiła, że ona tak. To była bardzo krótka historia bo stwierdziłem, że nie mogę niczego udawać i ruszyłem dalej.
Trzecia i ostatnia historia. Martwiłem się, że już drugi raz nie poczuję tego, co kiedyś, że nie będę w stanie się zakochać, ale to trafiło we mnie jak grom z jasnego nieba i nie byłem w stanie tego kontrolować. Szybko się zakochałem i bardzo się starałem. Miałem nadzieję, że ona też, ale klapki na oczach zrobiły swoje. Mam wrażenie...
Poprzednie wyznanie
Następna strona
1/2
że to uczucie było nawet mocniejsze niż pierwsze. Usłyszałem dużo obietnic, zaufałem zbyt łatwo i uwierzyłem w słodkie słówka. Teraz widzę, jak zakochanie przyćmiło mi umysł. Bardzo szybko relacja się zakończyła, pozostawiając mnie z wieloma wnioskami, które wyciągnąłem.
Zadaję sobie teraz ciągle to pytanie, czy opłaca się być dobrym? Za każdym razem, gdy się starałem być najlepszą wersją siebie, zostawałem z niczym. Czy, wy dziewczyny właśnie tego chcecie? Nie jestem jakąś życiową ciapą, jestem pewny siebie i sięgam po wszystko, czego chce. Nie narzekam też na powodzenie u dziewczyn. Jedyne co robię, to staram się traktować innych tak, jakbym chciał, żeby oni traktowali mnie. Przez bycie dobrym nie mam na myśli wchodzenie pod pantofel, bo jestem typem faceta, którego tam się wsadzić nie da. Ale nauczono mnie szacunku do kobiet - i za każdym razem gdy postępuję zgodnie ze swoimi zasadami, zostaję jedynie z rozczarowaniem.
Czy wy naprawdę lubicie tylko badboyów? Łobuz kocha najbardziej?
Poprzednia strona
Strona główna
2/2