Tuż przed świętami zerwał ze mną chłopak. Byliśmy razem ponad trzy lata, więc naturalnie był to dla mnie szok. Przez cały ten czas żyłam w przekonaniu, że Krzysiek nigdy mnie nie zostawi. On zawsze deklarował, że widzi naszą wspólną przyszłość: chciał brać ze mną ślub, mieć dzieci, razem mieszkać. Tylko to ostatnie nam się udało, i to zaledwie przez pół roku. Kiedy mój ukochany po tym czasie oznajmił mi, że odchodzi, byłam w rozsypce.
Płakałam przez kilka dni. Jednak nie mogłam pozwolić sobie na dłuższą chandrę, jestem zbyt silną osobą, by pogrążać się w depresji po rozstaniu. Zresztą musiałam pojechać na święta do rodziny i stwarzać pozory szczęśliwej, młodej kobiety. Pojechałam więc, ledwo podnosząc się z łóżka.
Właśnie wtedy, w pociągu, kiedy byłam w dresach, bez makijażu, i pogrążałam się w dennych piosenkach o miłości, poznałam JEGO. Zaczęło się od niewinnego spojrzenia – ani się obejrzałam, a dziesięć minut później rozmawialiśmy razem, paląc wspólnie papierosa. Od dawna nie poznałam nikogo, z kim miałabym tak wiele tematów do rozmowy. Cały czas nie mogę uwierzyć w zrządzenie losu, który postawił na mojej drodze tego człowieka już cztery dni po zerwaniu z byłym!
Co tu się dużo rozpisywać… chemia była tak silna, że skończyliśmy razem w pociągowej toalecie. Nigdy nie zapomnę tych chwil, bo były to najbardziej namiętne momenty w moim życiu. Wiem, że część z czytających zapewne negatywnie mnie teraz oceni, ale… ja w życiu nie czułam się szczęśliwsza! Jeszcze nie wiem, co będzie między mną a Adamem, ale jednego jestem pewna: ten facet sprawia, że znowu, po bardzo długim czasie, się uśmiecham. Mam motylki w brzuchu i jestem mega zakochana, a co więcej – czuję się kochana i piękna.
Zrozumiałam, że mój poprzedni związek przestał istnieć już dawno temu, kiedy zarówno mnie, jak i Krzyśka dopadła obojętność. Choć jest to smutne, to taka jest prawda. Cieszę się, że mój były uwolnił nas oboje z „klatki” i mam nadzieję, że on także będzie szczęśliwy.
To wyznanie kieruję do wszystkich cierpiących z powodu rozstania. Czasem los lepiej niż my sami wie, co jest dla nas dobre.