Boję się niepełnosprawnych - zarówno tych upośledzonych fizycznie, jak i umysłowo. Ale od początku.
Dorastałam na osiedlu. W jednym z bloków mieszkał Filip, który miał dość mocnego downa, coś tam umiał mówić, ale najczęściej jęczał albo paplał do siebie. Nikt nie chciał się z nim bawić, ale dorośli zmuszali nas, żebyśmy go brali do naszych zabaw. Był większy od nas i silny. Potrafił celowo uderzyć kogoś podczas berka albo rzucić piłką prosto w twarz. Oczywiście nawet jak ktoś dorosły to widział, to kazał nam być cicho "bo Filip nie rozumie, że tak jest nieładnie". Guzik prawda, wiedział o tym i powtarzał takie akcje wielokrotnie, ciesząc się z tego. Na kilka miesięcy przed naszą wyprowadzką z tego osiedla moja koleżanka powiedziała, że Filip ściąga spodnie na placu zabaw i się onanizuje, strasząc tym dzieci. Tego typu sytuacji było jeszcze więcej, ale szczegółów nie znam.
Później chodziłam do klasy razem z chłopcem na wózku. Był zwyczajnie chamski. Przez niego musieliśmy przełożyć wycieczkę do stolicy, bo nie mogliśmy zamówić odpowiedniego busa, a gdy już go załatwiliśmy - Tomek uznał, że jednak nie chce jechać. A jego szurnięta rodzinka uznała, że to by była dyskryminacja, gdyby klasa się bawiła bez niego. Praktycznie nie wolno go było upomnieć, bo zaraz straszył, że zadzwoni do domu i powie o wszystkim ojcu. Zrzucał na ziemię nasze rzeczy i zmuszał do tego, by je zbierać na kolanach. To go w jakiś sposób fascynowało, gdy koleżanki klęczały obok niego i zbierały z podłogi długopisy i zeszyty. Nawet mikołajek nie można było urządzić, bo Tomek był niewierzący i rodzice zaznaczyli, że nie będzie brał udziału w takiej zabawie. A przecież nie ma opcji, by Tomuś jako jedyny się nie bawił. I tak do końca gimnazjum.
W liceum zapisałam się na basen, to była pływalnia w pobliskim mieście, dużo większa od naszego miejskiego baseniku. Chodził też na nią mężczyzna, który miał jakieś upośledzenie. Najpierw podejrzewano, że podgląda dziewczyny w szatni, ale tłumaczył, że się zgubił i mu odpuszczono. Potem jednak coraz częściej któraś kobieta mówiła, że próbuje im zdjąć pod wodą kostium, dotyka po nogach, podtapia. Wystraszyłam się i zrezygnowałam z basenu.
Najgorsza sytuacja zdarzyła się kilka tygodni temu. Syn sąsiadki mojej babci, którego trochę kojarzyłam, spotkał mnie, gdy wracałam z pracy i poprosił, bym kupiła mu coś do picia, bo zapomniał pieniędzy. Jego nawet się nie bałam, był lekko opóźniony, ale nie wydawał się groźny. Kupiłam mu jakiś sok, ale gdy wyszłam ze sklepu jego już nie było. Odeszłam trochę, a on nagle rzucił mnie na ziemię, zakrył twarz rękami i próbował rozebrać. Dopiero jakiś rowerzysta go odgonił, ale byłam przerażona. Powiadomiłam o tym od razu rodziców, sprawę zgłosiliśmy na policję i póki co czekamy, a ja dalej żyję w strachu.