Zaloguj się, by polubić treść lub dodać do ulubionych.

anonimowe
Nienawidzę siostrzenicy mojego partnera. Za każdym razem gdy musimy jechać do rodziny męża krew mnie zalewa od samego myślenia o tym potworku. Kasia ma 5 lat. Jest tak niesamodzielnym, niekreatywnym i atencyjnym dzieckiem. Jak idzie się załatwić, to informuje o tym całą rodzinę, nie dlatego, że to dzieciak i po prostu tak mówi, tylko dlatego, że czeka aż ktoś jej podetrze tyłek. Nawet wody po sobie nie spuszcza. To dziecko chodzi do przedszkola i wraca z brudnym tyłkiem do domu. Notoryczne wchodzenie komuś do łazienki, szarpanie za klamkę i pytanie, które pada 10 razy "a co robisz w łazience?". SRAM. Nie je nic prócz ziemniaków. Jak nie ma ziemniaków, nie ma obiadu. Nawet parówki sobie ani jogurtu nie weźmie, bo - uwaga! - nie umie. Próbowałam z nią rysować, tak jak mnie się uczyło w domu - kilka kresek, kropek i że jest buzia. Obraziła się na mnie za to, że powiedziałam, żeby sama spróbowała narysować kwiatka, bo nie będę tego cały czas robić. Foch był taki, że rzuciła kredkami i wyszła z pokoju. Nawet kolorowanki robi zgodnie z obrazkiem na okładce książeczki lub z kolorami z internetu. Jej wieczna odpowiedź, gdy ktoś prosi ją, żeby spróbowała coś zrobić, to "ALE JA NIE UMIEM" i płacz. Niejeden raz próbowałam o tym rozmawiać z mężem i był poruszany temat, że ja w taki sposób naszych dzieci nie wychowam, bo to robienie kaleki. Ale mój wybranek życia nie widzi w tym najmniejszego problemu, jego odpowiedzą za to jest, że to dziecko. Tak, dzieckiem jest, ale 5-letnim, takim, które już powinno rozumieć kilka rzeczy i potrafić wykonywać najprostsze czynności. Wiem, że to kwestia wychowania, ale ja nie mam zamiaru niańczyć rozkapryszonej gówniary, kiedy bratowa mnie o to poprosi.