Zaloguj się, by polubić treść lub dodać do ulubionych.

anonimowe
Jako dziecko byłam sporo większa od innych dzieci. Nadwaga oczywiście powodowała, że byłam wyśmiewana w szkole. Gorzej traktowali mnie także nauczyciele. Wiele było takich sytuacji, że na lekcjach wf-u, kiedy nauczycielka dzieliła klasę na drużyny, mnie sadzała na ławce i jeśli liczba osób była nieparzysta, to... ona sama dołączała do jednej z drużyn zamiast mnie. Oddalanie mnie od zajęć tłumaczyła tym, że jestem gruba i będę przeszkadzać. Jednocześnie utwierdzała inne dzieci w tym, że można mnie traktować gorzej i odsuwać na bok. Zastanawiam się tylko jak według niej miałam schudnąć, skoro zniechęcała mnie do uprawiania sportu? Jak już udało mi się wybłagać, by pozwoliła mi grać, oczywiście nie szło mi tak dobrze jak innym, bo zwyczajnie wiele miesięcy grzałam ławkę i nagle dostąpiłam zaszczytu, że mogłam pograć w siatkówkę czy inną koszykówkę. Nie umiałam dobrze odbić piłki, każda drużyna, w której byłam po prostu przegrywała, co jeszcze bardziej utwierdzało nauczycielkę, by na kolejnej lekcji nie pozwolić mi grać i kolejne miesiące siedziałam na ławce. Mogłam uczestniczyć jedynie w zajęciach sprawnościowych typu bieganie czy jakaś gimnastyka. W gimnastyce byłam dobra mimo mojej nadwagi, potrafiłam zrobić szpagat, czym inni nie mogli się pochwalić :) Ale to i tak nie sprawiało, że nauczycielka przestała mnie dyskryminować, tak czy inaczej dostawałam jedynki tylko za to, że byłam gruba. Przez całe lata nauki czułam się gorsza, niepotrzebna, nic nie warta, mimo że wiele innych rzeczy robiłam lepiej niż moi rówieśnicy, to nie miało znaczenia. Liczyła się moja waga. Pamiętam nawet, że w siódmej klasie moja wychowawczyni organizowała wycieczkę do parku sprawnościowego na zakończenie roku i ja bardzo chciałam iść. Ale kiedy poszłam się zapisać, ona powiedziała, że mam przyprowadzić rodziców. Kiedy przyszli, nauczycielka zasugerowała, że zamiast na wycieczkę, powinni mnie wysłać na całe wakacje na obóz odchudzający, bo jeśli nie schudnę, to nie ma dla mnie żadnej przyszłości. Tak, tak powiedziała przy mnie do moich rodziców. Tak mi to utkwiło w pamięci, że długo byłam przekonana, że jako grubas po prostu nie mam żadnych szans na szczęśliwe życie i żadnej przyszłości. W ósmej klasie wysłano mnie do szkolnej pielęgniarki, która miała pomóc mi schudnąć. Jej pomaganie polegało na tym, że co kilka dni mnie ważyła i jeśli waga nie spadała, kazała mniej jeść, wmawiając mi, że pewnie się obżeram, rodzice oczywiście przyznawali jej rację, bo na pewno taka mądra, wykształcona, to się zna. Doszło do tego, że zaczęłam się głodzić, co kiedyś tu już opisywałam. Zastanawiam się tylko po latach, co te nauczycielki miały w głowach i co chciały w ten sposób osiągnąć, bo chyba nic dobrego.