Narzeczony dowiedział się, że robiłam loda dwóm kolesiom i zerwał ze mną. Rzuciłam w tego palanta pierścionkiem
Miałam 17 lat, gdy poznałam Roberta. To była wielka miłość, wspólne marzenia. Poprosił mnie o rękę dwa lata później. Zaczęliśmy planować wyjazd za granicę, żeby sobie dorobić.
I wtedy Adam, brat Roberta, wyskoczył z jakimiś historyjkami. Że niby jego dwóch kolegów mnie brało na jakieś potańcówce, jeszcze zanim byłam z Robertem. Prawda jest taka, że Robert był moim pierwszym. Zadał mi wtedy pytanie czy to prawda, ja zaprzeczyłam. Potem dodał, że niepotrzebnie pytał, bo to przeszłość, a to co było przed nim niech zostanie za nami. Tak samo powiedział Adamowi i życzył sobie, aby już do niego nie przychodził z takimi nowinkami. Wszystko wróciło do normy.
Jakiś miesiąc później Robert pojawił się u mnie bardzo zły. Krzyczał, pytał: "dlaczego?", po czym powiedział, że jego brat przyprowadził chłopaka, z którym "go zdradziłam na domówce". Że niby zrobiłam mu loda i nie tylko jemu, bo też innemu gostkowi, który to potwierdzi. Powiedział, że między nami koniec. Płakałam, czułam się oszukana. Chciałam walczyć, wyjaśnić, ale jednocześnie byłam dumna - nic nie miałam sobie do zarzucenia, byłam niewinna. Rzuciłam w niego pierścionkiem, który został na podłodze.
Wyjechałam do innego miasta. Przez kolejne 4 lata miałam dwóch facetów, lecz to było jedynie łóżko. W końcu poznałam Marka. Pochodził z tej samej miejscowości co ja. Szybko z zostaliśmy przyjaciółmi i zaraz parą, zamieszkaliśmy razem. Prosiłam Marka, by dał mi czas, opowiedziałam mu, że kochałam kogoś, kto mnie zranił. On dociekał, ale z czasem przestał. Cieszył się z tego co ma, a i ja przywykałam i zaczęłam myśleć o wspólnej przyszłości.
Pewnego dnia Marek dostał zaproszenie na ślub do swojego przyjaciela. Chciał mnie przedstawić swojej rodzinie, znajomym. Spodziewałam się wszystkiego, ale nie czegoś takiego...
Pojechaliśmy. Poznałam jego rodzinę, a potem pojechaliśmy poznać jego przyjaciela i jego narzeczoną. Poczułam kłucie, gdy wjechaliśmy na znajomą mi wieś i szok, gdy Marek przekroczył bramę podwórka Roberta...!!!...
Poprzednie wyznanie
Następna strona
1/2
Zbladłam jak ściana. Na powitanie wyszedł Adam z narzeczoną. Nie widział mnie, już pociemniało. Wyszłam z samochodu roztrzęsiona, Marek zdezorientowany, a Adam w szoku. Powiedział, że to ja byłam narzeczoną Roberta. Adam zaczął się szarpać z Markiem i z domu wybiegł Robert z jakąś kobietą i ojcem, który rozdzielił Adama i Marka.
Tego feralnego, późnego, sierpniowego popołudnia prawda wyszła na jaw. Tym kolegą, który w imię "solidarności" skłamał że mnie miał, był Marek. Patrzył na moje zdjęcie i łgał. Nie zapamiętał mnie. Później powiedział mi, że wracająca karma jest zbyt bolesna. Ja od nadmiaru wrażeń zasłabłam. Uwierzcie, myślałam, że to sen.
Marek prosił mnie o wybaczenie, ale nie naciskał. Powiedział, że żałuje wszystkiego. Adam próbował się ze mną skontaktować. Żałował swojego wybryku, a zrobił to dlatego, że chciał aby Robert nie wyjeżdżał ze mną, tylko został i zajął się rodzinną gospodarką. Robert prosił o spotkanie setki razy. Dzwonił, błagał o wybaczenie, żałował, że tak zrezygnował z miłości swego życia. Mówił, że miał wiele przygodnych kobiet i tą którą widziałam, była jedną z nich.
Co zrobiłam? Zamieszkałam z Robertem. Nie pojawił się on na ślubie brata. Czuję, że wróciłam do domu, mam nadzieję, że będziemy szczęśliwi.
Poprzednia strona
Strona główna
2/2